Co w ROH piszczy…

Tydzień po ROH Death Before Dishonor XI skupimy się na nowym mistrzu federacji, ostatniej woli BJ`a oraz ROH w formie iPPV. Na dodatek opiszę nieco to, co wydarzyło się na samej gali pod względem pojedynków.

Tuż przed rozpoczęciem się gali, dokładnie na dwie godziny przed eventem, Ring of Honor podało na FaceBookowym i Twitterowym koncie, że galę będzie można obejrzeć na żywo całkowicie za darmo. Wielka wrzawa fanów ROH pokrywała się z pytaniami o jakość przekazu. Federacja pokazała już fanom, że nie zawsze dostaną to, czego chcą. Mowa oczywiście o poprzednich iPPV, które odbiegały od ideału. Czasem w trakcie walki zabrakło głosu, a to nie było najgorsze, gdyż bardzo często stream padał, obraz zanikał, a do ringu wracaliśmy w trakcie kolejnej walki. Nie za to przecież ludzie płacili. Nie taki produkt chcieli oglądać. Tym razem było nieco inaczej. Otóż osoby odpowiedzialne za transmisje tego iPPV – Go Fail Live – sami poprosili federację o współpracę. Tym razem miało wyjść lepiej, dlatego w celu próby, ROH zdecydowało się na darmowy przekaz. Nie udało się. Nie obwiniajmy jednak ROH, gdyż za przekaz odpowiadało tylko i wyłącznie Go Fail Live. Ring of Honor to oczywiście wielka organizacja, z bogatą historią. W środowisku wrestlingowym jest to uznana marka i nie może pozwolić sobie na takie gafy, dlatego w najbliższym czasie gala raczej będą wypuszczane 5 dni po nagraniu. Tak będzie lepiej, dla wszystkich. Lepiej poczekać 5 dni na dobrą jakościowo galę, niż płacić $14 za marnej jakości przekaz.

Jako wielki fan ROH nie jestem zadowolony z faktu, że kolejna próba z iPPV nie wypaliła, jednak trzeba iść do przodu i wierzę, że w końcu uda się wypuścić dobrą jakościowo iPPV. Że uda się wypuścić kilkanaście takich gal, każdą, kolejną. Tymczasem jednak warto dodać śmieszną fotkę obrazującą całą sytuację ;)


Przejdźmy teraz do wydarzeń z gali. Zacznę moje dzisiejsze opinię od BJ Whitmera. BJ oficjalnie zakończył swoją karierę, do której końca niefortunnie przyczynił się Michael Bennett, który wykonał BJ`owi piledrivera. Jak można się domyśleć, nie była to udana akcja. Podczas Death Before Dishonor Whitmer przyszedł pożegnać się z fanami i…poprosić o ostatnią przysługę Nigela. Po niespodziance, BJ poprosił o przywrócenie do pracy człowieka, który oddał wiele dla wrestlingu i który zatrzymał Steve`a Corino, przed podpaleniem Kevna Steena. Mowa oczywiście o Jimmy`m Jacobsie, który oficjalnie powrócił do ROH i dostał drugą szansę. Jak się okazało, prośba BJ`a została przyjęta z nawiązką. Jimmy stoczy pięć pojedynków i jeżeli wygra przynajmniej trzy z nich, dostanie title match i zawalczy o pas ROH World. Jego rywalami będą Silas Young, Kevin Steen, Michael Bennett, Adam Page i Roderick Strong. Według mnie jest to dosyć ciekawa decyzja ze strony ROH. Zdecydowanie da ona nieco odświeżenia w postać Jacobsa, jednak nawet jeśli pokonałby (tu moje przewidywania) Younga, Bennetta i Page`a, tytułu nie zdobędzie. Oczywiście cieszy fakt ponownego wykorzystania Jimmy`ego i chętnie zobaczyłbym go w walce o pas ROH TV, który mógłby zdobyć za jakiś czas. Nie odbiegając jednak w przyszłość przekonamy się, czy były członek SCUM dostanie title match. Powracając jeszcze do zakończenia kariery przez Whitmera, to muszę uczciwie przyznać, że nigdy nie byłem jego wielkim fanem. Wręcz był dla mnie obojętnym zawodnikiem, który pokazywał się z dobrej strony. Niestety w wyniku kontuzji wielu zawodników kończyło kariery i tym razem padło właśnie na niego. Dobrze wiemy, że wrestling to niebezpieczny sport i trzeba liczyć się z takimi kontuzjami, które mogą zakończyć nasze kariery. BJ nie był staruszkiem, przy 35-latach mógł powalczyć jeszcze trochę, jednak tym razem zakończyło się to inaczej. Wielu może obwiniać Bennetta, słusznie, bezpieczeństwo swoje i partnera jest priorytetem w ringu, jednak przy tak niebezpiecznej akcji (która została wcześniej zaplanowana przez obu panów) trzeba się liczyć z konsekwencjami. Niestety tym razem padło na Whitmera. Oby nie odbiło się to na Michaelu i oby więcej podobna sytuacja się nie powtórzyła. BJ`owi jednak muszę podziękować za lata spędzone w ringu i jest mi cholernie przykro, że odchodzi w taki sposób. Najgorszy z możliwych sposobów. Trzymaj się BJ!

W tym momencie przejdę do najważniejszej części widowiska, czyli rywalizacji o pas ROH World. Drabinka turniejowa skróciła nam się do czterech nazwisk: Elgin, Cole, Ciampa oraz Steen. Jako pierwsi na odstrzał poszli Ciampa i Cole.

Adam Cole vs. Tommaso Ciampa – wynik tego pojedynku był tak oczywisty, jak fakt, że  jutro ponownie wzejdzie słońce. Adam Cole od jakiegoś czasu wyrasta na heela w organizacji, jednak na początku pojedynku od razu uścisnął dłoń Ciampy. Jeżeli chodzi jednak o sam pojedynek, to rozpędził się on do prędkości francuskich TGV. Panowie narzucili bardzo szybkie tempo i o ile nie trawię Tommaso, muszę go pochwalić za ten pojedynek. Stworzyli ciekawą i czasem brutalną walkę, z której można było od razu odczytać, że nie jest to match o pietruszkę. Oczywiście na końcu tryumfował Adam Cole, który walkę wygrał w dość dziwny sposób. Jednak wygrana to wygrana i mamy pierwszego finalistę.
Ocena: *** ¾

Michael Elgin vs. Kevin Steen – w przeciwieństwie do kolegów wyżej, ta walka rozkręcała się z szybkością szkolnego PKSu wjeżdżającego pod stromą górkę. Panowie mieli powolny początek, jednak z czasem walka przybrała na ciekawych momentach. Przede wszystkim walka została ciekawie zabookowana i nawet mimo wolniejszego tempa, była ona ciekawym i trzymającym w napięciu widowiskiem. Tak czy inaczej Elgin od dłuższego czasu był wymieniany jako nowy ROH World Champion…ten turniej był dla niego. Poddał byłego, długo panującego mistrza. Klasa sama w sobie.
Ocena: ****1/4

Michael Elgin vs. Adam Cole – ROH World Championship Match – najważniejszy moment gali. Walka o pas ROH World. W wyniku kontuzji, zaplanowanej lub nie, Michael Elgin walczył z bólem karku. Na szczęście walkę stoczył i wyszła ona całkiem pozytywnie. Trzymała w napięciu, ponieważ głównym pytaniem było, który z nich?! Kto zostanie mistrzem?! Po batalii ringowej wygrał Adam Cole i co najciekawsze…dopełnił się jego los…
Ocena: ****

Ostatecznie nowym mistrzem ROH został Adam Cole i mogę uznać to za swoje zwycięstwo, gdyż takiego wyniku właśnie się spodziewałem. Jednak najlepsze stało się dopiero po walce. Jay Briscoe zgodnie z zapowiedzią pojawił się, aby wręczyć pas nowemu mistrzowi. Sytuacja przebiegała stabilnie, jednak gry były mistrz otrzymał superkicka w tył głowy, a następnie Elgin oberwał pasem, stało się to, na co wszyscy czekali. Adam Cole przeszedł heel turn! Zapowiada nam się bardzo ciekawy title run z pasem ROH. Na chwilę obecną pozostaje nam wyczekiwać kolejnych gal ROH by dowiedzieć się, jak potoczą się sprawy. A do tego na pewno jeszcze wrócę!

Zanim jednak zakończę mój wpis, warto dodać, że Jay Briscoe może powrócić do ringu już na koniec października. Panie Cole, niech się pan strzeże!

Aby było miło i przyjemnie, mam dla was dosyć śmieszną sytuację. Maniek z WrestleFans Forum wyłapał ciekawy botch naszego kochanego komentatora Kevina Kelly`ego. Otóż pan Kevin wspominał, że Cole był fanem ROH gdy miał 9 lat, a teraz może spełnić swoje marzenie o byciu mistrzem. Jednak gdy Adam miał 9 lat, Ring of Honor nie istniało. Przypadek?!

autor: Stochu z WF

0 Odpowiedź "Co w ROH piszczy…"

Prześlij komentarz

Prosimy nie używać wulgaryzmów.